Migawki z Madrytu



Madryt - uliczne migawki

Madryt to nowoczesne, dynamiczne miasto, w którym na każdym kroku widać wielkość dawnych wieków Imperium. Mimo izolacji po II wojnie światowej Hiszpania w ostatnich dekadach dokonała  ogromnego skoku, a jej stolica jest najlepszym tego przykładem.

Aglomeracja jest zadbana i bezpieczna -  niemal na każdym rogu spotykamy pilnujących porządku policjantów; przemieszczających się  pieszo, na rowerach, skuterach, na koniach czy w samochodach.

Madryt to miasto, które nigdy nie zasypia. Gdy o 6 nad ranem znikają ostatni imprezowicze, na ulicę wkraczają ekipy sprzątające, pojawiają się pierwsi śpieszący się do pracy, ruch samochodowy wzmaga się i tak 24 godzinny cykl życia metropolii zatacza dobowe koło.

O wielkości miasta świadczy jego architektura, ilość i wielkość placów i wtopione w tą urbanistykę szerokie aleje, promenady i ulice.  Kamienice na Via Gran są wprost imponujące. To tętniące serce miasta. Ulica rozpościera się od reprezentacyjnego budynku Metropolis po Plac Hiszpański, który na poły należy do bohaterów Cervantesa, na poły do wieżowców, które wystrzeliły w niebo w czasach generała Franco. Gran Via jest tym dla Madrytu, co Champs Elysées dla Paryża.

Jednak to Paseo de la Castellana zrobił na mnie wrażenie największe. Kilka pasów w jedną, kilka pasów w drugą stronę. Okazały deptak po środku, szerokie chodniki po bokach i znów po dwa pasy dla włączających się do ruchu. I Wrota Europy - dwa biurowce chylące się ku sobie o 15 stopni - fantasmagoria architekta wcielona w życie przez Wielki Kapitał.

Gdy żołnierze Corteza lądowali na obcym sobie gruncie, niewiele myśleli o upływających stuleciach. Żądni chwały tu i teraz, a przede wszystkim chciwi złota, nie mieli wizji nowoczesnego miasta, które wyłoni się w XXI wieku z otchłani  przemian współczesnego świata. Ale jakby na to nie spojrzeć - to rozstrzygnięcia tamtej epoki, a zwłaszcza pamiętny rejs Kolumba zmienił dzieje świata, tym samym zmienił historię Madrytu.